piątek, 19 września 2014

Robert Błaszczyk w blogowym talk-show Budujemy z Gliny





 

Piec, Permakultura i Rock'n'Roll



Moim dzisiejszym gościem jest Robert Błaszczyk fascynat pieców rakietowych i pozytywny piroman, któremu żywioł ognia jest szczególnie bliski. Zafascynowany prostotą i niezwykłą wydajnością pieców rakietowych, zgłębia ten temat od kilku lat. Wykonał już kilka konstrukcji tego typu, ciągle poszerza swoją wiedzę, odbywa szkolenia za granicą u znawców pieców rakietowych i prowadzi warsztaty Sami budujemy piec rakietowy w Cohabitacie. Robert zajmuje się też projektowaniem permakulturowym. Jest współtwórcą projektu Ekomotywa Pracownia Realizacji Ekologicznych i Artystycznych. O czym nie wszyscy wiedzą jest to, że dzisiejszy gość jest również członkiem Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Budownictwa Naturalnego i to, że studiował na Akademii Muzycznej, zapewne jest jednym z bardziej muzykalnych permakulturników czy zdunów na świecie :)




Cześć Robercie, jest mi bardzo miło gościć Ciebie dzisiaj w naszym talk-show

Cześć. Bardzo miło mnie również być Waszym gościem i dziękuje bardzo za zaproszenie.


Robercie porozmawiajmy na początek o Twojej najnowszej pasji, o piecach rakietowych. Jak zaczęła się Twoja przygoda z piecami i czy pamiętasz swój pierwszy piec rakietowy jaki zrobiłeś?

Tak pamiętam. Pierwszy swój piecyk zrobiłem na prośbę Słomy z Dąbrówki. Zaprosił mnie aby postawić mały model na Dniach Pokoju, aby podgrzewał troszkę atmosferę oraz wodę na herbatę. Posłużyłem się instrukcjami zawartymi w książce Ianto Evansa. Udało się i bardzo mnie zainspirowało to do dalszych prób. Drugi piecyk zrobiłem dla siebie. Mały, przenośny w kartonie po bananach. Zastąpił on kozę, którą ogrzewałem swój pokój. Wtedy doświadczyłem jego niezwykłej wydajności. Potem poproszono mnie aby poprowadzić warsztat i zbudować piec na Stacji Wolimierz. I tak zaczęła się ta przygoda, która trwa do dzisiaj.


Lubisz wyzwania i lubisz eksperymentować, szczególnie na swoich warsztatach: piecyk koza na kółkach, przeszklony piec kuchenny, przenośna wersja piecyka do wypieku pizzy, piec rakietowy do wypału ceramiki, wersja pionowa, przypominająca piec kaflowy wreszcie rakietowy batch-box kuchenny...

Jasne, że lubię eksperymentować i poznawać wciąż nowe rozwiązania. Fascynuje mnie mnogość zastosowań paleniska rakietowego w różnych piecach. Głównie dzieje się to na prośbę samych zainteresowanych, którzy zapraszają mnie do skonstruowania czegoś nowego. Tak było na przykład na Festiwalu Wysokich Temperatur we Wrocławiu. Przyjaciel zapytał mnie kiedyś, czy można zbudować piec rakietowy do wypału ceramiki. Powiedziałem mu wtedy, że według mnie to się nie uda, ale zawsze możemy zaeksperymentować i sprawdzić to. Zrobiłem prosty projekt, odpaliliśmy piec na festiwalu i w 45 minut mieliśmy 1160 stopni. Nie wierzyłem własnym oczom. Większość doświadczonych ceramików też była pod wrażeniem, że można tak szybko i przy niewielkim zużyciu drewna dojść do takich temperatur. Za rok obiecaliśmy sobie, że dojdziemy do 1250 stosując nową konstrukcję.

Piec rakietowy pod Golubiem Dobrzyniem fot. Robert Błaszczyk






 Robercie a czym jest rakietowy batch-box kuchenny?

Zależy co masz na myśli:) “Batch-Box” to nazwa paleniska jakie opracował Peter van Den Berg. Jest to palenisko poziome z drzwiczkami tak jak w klasycznych piecach kaflowych czy też kuchniach węglowych. Jeśli wykorzystamy to palenisko w piecu kuchennym będziemy mogli sobie gotować. Możemy też iść dalej. Możemy stworzyć coś w rodzaju pieco-kuchni. Czyli w trakcie gotowania cały piec akumuluje ciepło i oddaje go powoli w nocy ogrzewając naszą przestrzeń. Takie rozwiązania sprawdzają się w małych domkach, gdzie właściwie podczas przygotowania posiłków możemy ogrzać nasz cały domek.
 
Rakietowa pieco kuchnia (tzw. kuchenny batch-box), fot.  Robert Błaszczyk


Opowiedz więcej o tym czym zajmujesz się na warsztatach Sami budujemy piec rakietowy i co będzie się działo w następnej ich edycji w październiku.

No cóż. Jak sama nazwa wskazuje na warsztatach staram się przekazać wiedzę teoretyczną i praktyczną tak aby uczestnik był w stanie wybudować samodzielnie piec rakietowy u siebie w domu. Pokazuję również różne rozwiązania oraz wyjaśniam różnice między piecami kanałowymi a komorowymi. Staram się też potwierdzić niektóre fakty, oraz obalam niektóre mity jakie narosły wokół tematu pieca rakietowego. Klasycznym takim mitem jest to, że piec rakietowy nie potrzebuje komina. Na pierwszych edycjach zaczynaliśmy od prostych konstrukcji. Teraz staram się przygotować warsztat drugiego stopnia, gdzie będziemy mogli zbudować bardziej skomplikowane konstrukcje. Jak wszystko pójdzie w dobrym kierunku to warsztaty odbędą się w niezwykle prestiżowym miejscu, które jest kolebką polskiego zduństwa. Trzymajcie proszę kciuki. Staram się też rozwinąć koncepcje warsztatów na miejscu u potencjalnego inwestora. Chciałbym aby po warsztatach został już piec na miejscu i naprawdę komuś służył.


Niedawno miałeś okazje poznać rakietowego guru Petera van Den Berg'a. Opowiesz nam o spotkaniu? Oprócz Petera, kto jeszcze Cie inspiruje i od kogo jeszcze się uczysz?

Byłem kiedyś w Holandii w pracy. Miałem kłaść tynki gliniane pewnej kobiecie. Pomyślałem sobie, że skoro tu jestem napisze do Petera i spytam czy mogę go odwiedzić. Peter odpowiedział, że jasne, żebym wpadł. Bardzo byłem podekscytowany tym spotkaniem. Zajechałem do Hagi wszedłem na schody i zadzwoniłem. Drzwi otworzył mi przemiły starszy pan. Żona Petera zaproponowała kawę i ciastka. I tak zaczęliśmy rozmawiać. Peter opowiedział mi swoją historię, pokazał kilka wcześniejszych konstrukcji i zaczął tłumaczyć na czym polega wyższość paleniska rakietowego nad wcześniejszymi rozwiązaniami. Potem poszliśmy do warsztatu gdzie zaprezentował mi swój prototypowy model. Napaliliśmy w nim wsłuchując się w rakietowy “ryk” oraz podłączyliśmy profesjonalne narzędzia pomiarowe aby sprawdzić wydajność spalania oraz poziom tlenku węgla. Wyniki były zaskakujące. Potem poszliśmy na górę i zjedliśmy wspólnie obiad, który przygotowała żona Petera. Pomodliliśmy się wspólnie przed posiłkiem dziękując za wspólne spotkanie. Atmosfera była bardzo miła i niezwykle wspominam chęć Petera do dzielenia się wiedzą. Bardzo dużo się od niego dowiedziałem.
   Jeśli chodzi o świat zduński to inspirację czerpie od różnych osób. Karol Szrajber to główna postać dla mnie w Polsce jeśli chodzi o wydajne konstrukcje. Również inspirują mnie dokonania Igora Kuźniecowa, do którego wybieram się niebawem na warsztaty. W praktyce uczyłem się również u Larsa Helbro z Danii oraz Jorisa Poulsa z Belgii. Dużo tez czytam na różnych forach internetowych czy też na stronach Masonry Heater Association.


Kilka miesięcy temu pisząc o piecu rakietowym na swoim blogu z wrzuciłam je sobie do jednego worka z kominkami  Lehm und Feuer. Na szczęście zjawiłeś się by to sprostować :) Z jakiegoś powodu myślę, że nie jestem jedyną która je myli. Może wyjaśnisz jakie są różnice pomiędzy 'właściwym' piecem rakietowym a kominkam i Lehm und Feuer?

Zacznijmy od tego, że dokonania Lehm und Feuer są dla mnie wielką inspiracją. Ich ekipa tworzy przepiękne grzejące dzieła sztuki z gliny. Sercem ich układu są jednak kominki obudowane według zasad nowoczesnego zduństwa. Stosują akumulacyjne elementy kanałowe z betonów żaroodpornych oraz ogrzewanie według zasad hypocaustum. W piecach rakietowych mamy do czynienia z innego rodzaju paleniskiem, które pozwala na wyższą sprawność spalania. Paleniska te są zatem również dużo mniejsze a więc dla klientów, którzy chcą mieć duże okienko do patrzenia w ogień nie sprawdzają się tak jak wkłady kominkowe. Również wymurowanie w całości takiego paleniska jest czasami bardziej czasochłonne, chyba że zastosujemy gotowe elementy prefabrykowane. Nie chciałbym się jednak zbytnio zagłębiać w szczegóły gdyż nie widziałem pieców Lehm und Feuer na oczy i nie studiowałem wykresów ich wydajności.



Jako członek OSBN'u Robert przygotowuje pawilon wystawowy



Arek planuje niedługo założyć ogród leśny. Czy mogę zadać Ci teraz kilka pytań z tej dziedziny? Współcześnie znane ogrody leśne są dosyć nowym tworem. Ale przecież sama idea uprawiania ich sięga o wiele dalej niż lat 80-tych. Jak myślisz dlaczego dopiero teraz nastąpił wielki powrót czy też moda na ogrody leśne?

Nie jestem pewien czy możemy mówić o jakiejś wielkiej modzie na ogrody leśne. Modne to są I-phony czy też okularki RayBan ;) Myślę, że temat ogrodów leśnych jest nadal bardzo niszowy zwłaszcza w naszym kraju. Można mówić o jakimś zainteresowaniu i popularyzowaniu tej idei wśród pewnych środowisk, czasem nawet akademickich, jednakże wciąż wymaga to dalszego propagowania. A co w nich jest takiego pociągającego? Myślę, że idea wieloletniego samoregulującego się systemu produkcji żywności jest bardzo atrakcyjna. Zwłaszcza w dzisiejszych czasach, kiedy rośnie świadomość ludzi, którzy nie chcą używać środków chemicznych do produkcji żywności.


Ostatnio na gwiazdkę Arek dostał ode mnie książkę Martin'a Crawford'a Tworzenie Ogrodu Leśnego. W zamian obiecał, że za 30 lat zrobi sałatkę z 60 odmian roślin jakie już wyhoduje w swoim ogrodzie leśnym ;) Opowiedz nam trochę o ogrodach leśnych. Co Ciebie w nich fascynuje?

A widzisz. Sałatka z 60 odmian roślin. Właśnie ta różnorodność i wielość roślin jakie możemy zastosować w naszym ogrodzie jest dla mnie fascynująca. Przemawia do mnie również aspekt wieloletniej uprawy. Raz dobrze zaplanowany i posadzony ogród będzie dostarczał nam obfitych plonów rok w rok. Przy czym  z roku na rok nasza ingerencja w system będzie wprost proporcjonalnie mniejsza. Podoba mi się też idea samoregulacji ogrodów leśnych, oraz to że wszystkich składników potrzebnych do rozwoju dostarcza sam ogród. Czyli że w ogrodzie uprawiasz nie tylko rośliny do zjedzenia ale również nawóz oraz środki “ochrony” roślin. Inna rzecz jaka mnie fascynuje to to, że dobrze zaprojektowany ogród pokazuje nam jak obfita jest natura, która z roku na rok dostarcza nam coraz więcej. Oraz to, że żyzność gleby wraz z rozwojem ogrodu nie maleje ale zwiększa się w przeciwieństwie do współczesnych systemów uprawy ziemi.


Już sam proces projektowania ogrodu leśnego wydaje mi się być bardzo złożonym, wielowymiarowym i trudnym zadaniem. Miliony rzeczy na które trzeba zwrócić uwagę jak np odpowiednie sąsiadowanie roślin, nasłonecznienie, nawodnienie tych wszystkich warstw ogrodu. Co jest według Ciebie najtrudniejsze w projektowaniu i na co trzeba zwrócić szczególną uwagę, wreszcie jakie błędy łatwo popełnić na tym początkowym etapie?

No tak. Faktycznie to dość złożony proces, choć nie jest on tak niezwykle trudny jeśli dobrze się zrozumie zasadę, według której ogród leśny funkcjonuje. Jeśli miałbym zwrócić uwagę na najważniejsze rzeczy w procesie projektowania to byłoby to ukształtowanie terenu oraz przygotowanie roślin pionierskich, które stanowią sferę wsparcia dla naszego produktywnego ogrodu w późniejszych fazach. W tej kwestii zauważam wiele błędów jakie popełnia się w początkowej fazie projektowania ogrodów leśnych. Wiele osób sadzi zbiór drzew i krzewów owocowych, ziół, kwiatów jadalnych zapominając o roślinach które mają dostarczyć im wartości odżywczych. Na początku powinniśmy myśleć jak przygotować żyzną warstwę gleby. Sadzić rośliny motylkowe dostarczające azot, drzewa pionierskie wiążące azot atmosferyczny. Jeśli chodzi o mikro i makroelementy powinniśmy sadzić akumulatory dynamiczne. Wyka, krwawnik, żywokost, babka, rumianek, pokrzywa, łubin, facelia, lucerna… Te jak i wiele innych chwastów powinniśmy rozsypać na terenie pod nasz ogród. Dostarczać one będą wartości odżywczych naszym docelowym mieszkańcom ogrodu. Sadzenie drzew wiążących azot takich jak chociażby rokitnik czy oliwnik wąskolistny jest również bardzo istotne. W symbiozie z tym drzewami żyją bakterie brodawkowe, które wiążą azot atmosferyczny z powietrza. Ba, jeśli takich bakterii w naszej glebie nie ma warto zaszczepić je na nasionach roślin motylkowych przed posadzeniem. Mikoryza. To inny ważny temat, o którym należy pamiętać. Ta niewidzialna sieć grzybów i symbiozy pomiędzy korzeniami drzew jest niezwykle istotna w systemie 5 przesyłowym wartości odżywczych. Pamiętajmy zatem o szczepieniu drzewek przed ich posadzeniem odpowiednimi szczepionkami mikoryzowymi. Inny temat to utrzymywanie środowiska zdominowanego przez grzyby. Rośliny wieloletnie takie właśnie środowisko preferują. Zatem stosujmy ściółkowanie z materiały drzewiastego. Jak mówi Lawton: “Las rośnie na martwym lesie”. Naznośmy zatem starych gałęzi i porozmieszczajmy je na terenie naszego przyszłego ogrodu. Ah no i ukształtowanie terenu. W skrócie powiem, że ważne jest zwrócenie uwagi na przepływ wody i tak ukształtować teren aby woda zatrzymywała się i gromadziła tam gdzie jest najbardziej potrzebna, wokół korzeni naszych drzew.


Ludzie zakładają ogrody leśne z różnych powodów. Jeśli chodzi o Twoich klientów to co ich najczęściej do tego motywuje i czego oczekują od takiego ogrodu? Czy mógłbyś nam opowiedzieć o najbardziej interesującym i zajmującym Ciebie permakuturowym przedsięwzięciu w jakim do tej pory miałeś okazję wziąć udział?

Szczerze powiem, że nie miałem zbyt wielu klientów na ogród leśny. Cała ta złożoność, wieloletni cykl przygotowawczy, sadzenie chwastów itd jest dla ludzi mało zrozumiałem. Poza tym dobry projekt i prowadzenie takiego ogrodu trochę kosztuje i ludzie się dziwią dlaczego mają tyle płacić za posadzenie kilku drzew i krzewów:) Przecież to to oni mogą sobie sami.
Jeden projekt takiego ogrodu zrobiłem i nadzorowałem nad nim prace. I było to jedno z najbardziej inspirujących doświadczeń w moim permakulturowym życiu. Mianowicie prowadzenie leśnego ogrodu społecznego przy Młodzieżowym Ośrodku Socjoterapii w Łodzi. Najbardziej fascynującym była praca z tak zwaną “trudną” młodzieżą. Zrealizowałem wtedy jedną z podstawowych zasad projektowych permakultury: “Doceniaj zjawiska marginalne”. Ta zasada przejawiła się nie w samym procesie projektowania roślin ale w aspekcie społecznym. Dostrzegłem niesamowity potencjał w młodzieży wykluczonej poza nawias społeczny. Zrealizował, że odpowiednio poprowadzona taka młodzież, która ma szanse dostać wzorce dobrze pracującego społeczeństwa jest niezwykle aktywna i produktywna. Dostrzegłem wtedy również niezwykle terapeutyczny charakter pracy z roślinami. Myślę, że powinno być więcej takich animatorów środowiskowych, którzy mogą pracować z takimi grupami. A takich grup jest wiele: bezdomni, niepełnosprawni, więźniowie itd… Mogliby oni na prawdę przysłużyć się społeczeństwu i środowisku gdyby ktoś dobrze zaplanował jakiś program eko-resocjalizacji.


Wraz z Magdą Zielezińską tworzysz Ekomotywę Pracownię Realizacji Ekologicznych i Artystycznych. Czym jest Ekomotywa i skąd pomysł na takie przedsięwzięcie?

Życie pisze przeróżne scenariusze. Otóż EKOMOTYWA to nazwa projektu Magdy Zielezińskiej. To Ona powołała ją do życia i nadała jej tę nazwę.  Był to jej projekt takiej właśnie pracowni ekologicznej, gdzie Magda prowadziła głównie warsztaty. Z upcyklingu, z produkcji ekologicznych kosmetyków, z przerabiania starych ubrań na nowe kreacje. Zajmowała się również prostymi formami z gliny czy tez rzeźbieniami w tynkach glinianych. Na tę całą aktywność wymyśliła nazwę EKOMOTYWA. No i w pewnym momencie stało się tak, że nasze drogi się spotkały i jakoś tak coraz więcej czasu zaczęliśmy ze sobą spędzać. Zawodowo i osobiście. Naturalnym faktem stało się to, że dołączyłem do tego projektu i pewne rzeczy zaczęliśmy realizować wspólnie. Jeździliśmy na różne warsztaty razem oferując bardziej złożony program. Na przykład w Szklarskiej Porębie prowadziliśmy Dni Permakultury. Ja robiłem ogródek leśny z dzieciakami, Magda kosmetyki i przeróbki ubrań a wspólnie budowaliśmy ławkę ze słomy i tynkowaliśmy ją gliną. Poza działaniami warsztatowymi uzupełniamy się również w projektach komercyjnych. Jeśli ja robię piec a klient chce rzeźbę na nim robi ją Magda. Jeśli ja robię projekt techniczny, Magda pięknie go rysuje. Ostatnio Magda wymyśliła projekt zielonych ścian, ja wspieram ją od strony technologicznej. I tak powoli powstaje firma i marka EKOMOTYWA, której celem jest zarówno edukowanie jak i dostarczanie praktycznych rozwiązań ekologicznych.
 
Ekomotywa w trakcie warsztatów, czyli Magda i Robert






Jakiś czas temu byłeś w Indiach a ostatnio wspominałeś, że za nimi tęsknisz. Bardzo lubię hinduskie klimaty, szczególnie muzykę i jedzenie (może za wyjątkiem ich masła ghee ;) Pomimo to Indie wydają mi się egzotycznym krajem i nie jestem pewna czy byłabym gotowa na podróżowanie po nich. Robercie opowiedz o swojej wyprawie i tym co Ciebie urzekło w Indiach?

Och. Indie. To temat na długie opowieści. No i znowu przypomniałaś mi o nich. I znowu tęsknota:) Wiesz spędziłem w Indiach prawie dwa lata, a okres mojego pobytu tam był głównie powiązany z tak zwaną podróżą w poszukiwaniu sensu życia. Mieszkałem głównie w klasztorach z mnichami, ba nawet sam byłem jakiś czas trenowany na mnicha. He. Świetne czasy. Postrzegam zatem Indie mocno przez pryzmat duchowości ale również różnic kulturowych. Nie będę się zbytnio rozpisywał, ale najbardziej urzekająca dla mnie była właśnie ta różnica kulturowa. Doświadczyłem tego, że świat zachodu i świat wschodu to dwie różne historie. Prawie w każdym aspekcie życia ludzie przesiąknięci są świadomością ducha. Wiesz prosty właściciel kafejki internetowej otwierający ja rano i dziękujący Bóstwu na ołtarzu za kolejny dzień… Codziennie rano właściciel motorowej rykszy ofiarowujący kadzidełko małemu wizerunkowi Boga, które zajmuje miejsce centralne w jego pojeździe. Prości życzliwi i otwarci ludzie zawsze starający się ci pomóc, mający świadomość, że żyje się po to aby służyć innym a nie oczekiwać służby dla siebie. I ten uśmiech na twarzach ludzi, ta wewnętrzna radość. No i ta prostota życia jakiej doświadczyłem na wsi. Prosta chatka z patyków oblepionych gliną. Albo rodzina. Babcia, matka, córka i wnuczka oczywiście z tatusiami dziadkami i synami. Razem w wielkich stadach. Nierozerwalni wieczorem razem śpiewający. Ah. Albo wielki festiwal nad rzeką Chandrabhaga. 2 miliony ludzi jedzący wspólne posiłki, tańczący razem, obmywający się… I wszystko bez alkoholu czy tytoniu. Ani jedna osoba pijana. Mnie to urzekło, to i wiele innych rzeczy.


Robercie opowiedz nam jeszcze o Twoim zainteresowaniu muzyką? Po tym jak udało nam się znaleźć świetny kawałek folkowy o budowie domu z gliny, który wykorzystaliśmy w naszym filmiku myślę ze wszystko jest możliwe. Czy jest jakaś szansa na to byś wkrótce podjął się napisania piosenki o piecu rakietowym czy permakulturze? ;)

Wkrótce to raczej nie. Zresztą ja też nie pisze piosenek. W sensie słów. Jeśli już to być może kiedyś skomponuje wreszcie jakąś symfonie dziękczynną czy też wysławiającą ten cud jakim jest życie.


Jeśli chodzi o Twoje plany na najbliższe kilka lat, to jak zamierzasz podzielić swój czas pomiędzy swoje dwie największe pasje permakulturę i piece rakietowe? Co będzie dla Ciebie ważniejsze?

Wiesz, ja nie widzę tutaj żadnych podziałów. Piece są częścią systemów permakulturowych. Jeśli permakultura ma zaspokajać wszystkie podstawowe potrzeby człowieka, to kwestie energii są w obszarze jej zainteresowania. Zamierzam rozszerzać swoją wiedzę zatem w kwestiach energetycznych oraz projektowych. Między innymi jako członek Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Budownictwa Naturalnego pracuje nad projektem prostego i taniego domu autonomicznego z materiałów naturalnych. Piec będzie częścią centralną takiego domu. Planuję jeszcze się trochę doszkolić w zduńskim fachu aby móc taki projekt wykonać z większą świadomością procesów akumulacji energii. Poza tym pracuję nad opracowaniem technologi produkcji kompostu na szeroką skalę. Właściwie to mam już wszystko opracowane, czekam jedynie na inwestora gotowego założyć taką działalność. Są też plany ekowioskowe, gdzie chcemy z grupą zainteresowanych założyć żywe centrum permakultury i szkołę z prawdziwego zdarzenia. To przedsięwzięcie prawdopodobnie dostarczy mi zajęcia na kilkanaście lat:)



Kolejny piec rakietowy tym razem z piekarnikiem fot. Robert Błaszczyk

 
Robercie, dzięki serdeczne za spotkanie. Arek i ja życzymy Ci dużo zapału do pieców rakietowych i powodzenia w permakulturowych projektach

Dziękuje Wam bardzo. Było miło. Ja również życzę Wam powodzenia w Waszym projekcie i być może kiedyś się jeszcze raz spotkamy.



Więcej na temat permakulturowej pasji Roberta znajdziesz na jego stronie a więcej o piecach rakietowych Roberta na jego facebookowym profilu o Ekomotywie możesz poczytać tutaj. Jeśli jesteś zainteresowany samodzielną budową pieca rakietowego może będziesz chciał wybrać się na warsztaty Roberta. Następną edycja warsztatów już 11 Października 2014 w Cohabitacie, info znajdziesz tutaj.




Artykuły powiązane:

2 komentarze:

  1. Muszę powiedzieć, że to co robicie jest naprawdę bardzo imponujące i mało spotykane. Wcześniej nigdy nie spotkałam się z taką odsłoną sztuki, dekoracji, funkcjonalności sprzętów domowych - jeśli można tak napisać :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @ Katarzyna,
      To prawda, Robert robi piękne rzeczy. Pozdrowienia dla Ciebie Katarzyno :)

      Usuń